
„..
moja droga, miłość nie zna żadnych podziałów, a serce nigdy nie wybiera wedle
herbarza.” (s. 13)
„Nastały
bowiem czasy nie dla poetów, lecz dla policjantów.” (s. 16)
„W
życiu tak bywa, że wystarczy w odpowiedniej chwili dostać w mordę lub kopniaka
w tyłek, i człowiek jest odrodzony, jak po chrzcie w Jordanie. Idzie tylko
o to, by moment był właściwy i kopniak soczysty.” (s. 28)
o to, by moment był właściwy i kopniak soczysty.” (s. 28)
„Życie
jest tylko jedno, nie trzeba się tak śpieszyć.”
(s. 40)
„A
zatem pozwalamy, by nas wchłonęła zbiorowość. To zaś staje się, rzecz jasna,
rodzajem współuczestnictwa. Za współuczestnictwo płaci się utratą oczu, języka,
słuchu… Lecz przecież człowiek złakniony jest świata. Nade wszystko zaś odczuwa
gorzką, żarliwą, nienasycona potrzebę pozytywnych wartości.” (s.
65)
„Było
mu jakoś dobrze pod tym kocem, w tej celi.
(..) No, tak – wyszeptał – więc będzie zaraz dzień. A jutro znów będzie
dzień. Noc, dzień i noc. I ja będę także…” (s. 84)
„Są
ludzie, którym brakuje poczucia ojczyzny
i są tacy, którzy dźwigają na ramionach jej nadmiar, jakby już dla nich nic poza
ojczyzną nie istniało, co jest – rzecz jasna – zwykłym kłamstwem, pustym
frazesem, rodzajem oszustwa
i samookaleczenia.” (s. 110)
i samookaleczenia.” (s. 110)
„Zastanówmy
się niekiedy, czy w związku z tym nasza miłość jest rzeczywiście pełna, czy nie
trwonimy jej na tę nieustanną obecność we dwoje? Bo może miłości potrzebne jest
jakieś wychodne, jakiś urlop? Tak jak wolności…” (s. 124)
„Ludziom
się wydaje, że absurd jest tylko głupstwem, stratą, pustką. Mylą się ogromnie.
W absurdzie jest okrucieństwo, tak jak w ciszy albo samotności.” (s. 139)
„Ale
jest przecież całkiem możliwe, że Bóg tak stworzył świat, aby nawet bardzo zły człowiek
mógł znaleźć pocieszenie w pobliżu innego złego człowieka. Może to był właśnie zamysł
Boga (…)” (s. 181)
Tak
mogłabym pisać te cytaty, aż w końcu posądzono by mnie o plagiat. I słusznie,
bo najchętniej wykułabym na blachę cały tekst.
Jakże
wielka przepaść intelektualna, literacka, istnieje miedzy tymi dwoma książkami,
które ostatnio przeczytałam.
Już
pierwsze zdania spowodowały jakieś uniesienie u mnie. I już byłam pewna, że „Noc,
dzień i noc” to będzie książka, która wniesie w moje proste życie coś ważnego.
I nie pomyliłam się. Ta książka to taka biblia dla młodego pokolenia. Teraz nosy
w telefonach, laptopach. Media społecznościowe królują, a tam same królowe życia
i napakowani, szpanujący królewicze.
Kto
z nas pamięta o wojnie? O komunizmie? O zatrzymaniach? O oszustwach? I kto chce
to wspominać i o tym mówić?
Mamy
teraz swoje Amber Gold. Mamy swoje niepowodzenia, wymagania, oczekiwani a.
I
zapominamy, że mamy wolność (jeszcze).
Że
mamy pełne półki sklepowe i dach nad głową.
A
i tak cięgle mało i mało i….
Książka
nie o wojnie, a o wolności, o przetrwaniu, o pozostaniu wiernym sobie. O tym,
jak można nas złamać psychicznie i co z nas wtedy pozostaje. O obłudzie tych,
co w danej chwili są u steru władzy. A historia kołem się toczy….. A my z przeszłości nie umiemy wyciągać wniosków.
Wciąż
mną targają nerwy, jak słyszę w negatywnych wypowiedziach ludzi: Żyd, szwab,
nyga., itp.
Tak
łatwo nam oceniać innych, bez dania im szansy poznania się.
Tak
łatwo czyjaś wiara, kolor skóry kłuje nas w oczy.
Tak
często nie zauważamy drzazgi we własnym oku, sumieniu, sercu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz