****
Tłumaczenie: Paweł Witkowski
Tytuł oryginału: The Horse Whisperer
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, Poznań 1996
****
Nie goń zewnętrznej matni
Nie toń w wewnętrznej pustce
Bądź spokojny w jedności rzeczy
A dwoistość zniknie sama
"O ufności w serce" - Seng Can (zm. 606)
Zakochana w niej jestem bez pamięci.
I za każdym razem odkrywam coś nowego. To chyba z wiekiem człowiek dostrzega te maleńkie niuanse schowane między wierszami, wplecione miedzy wyrazy.
Nie oddam jej już nikomu. Będzie ze mną do końca mych dni.
"Śmierć była na początku i śmierć będzie także na końcu."
Będę się delektować nią, a Was zapraszam na recenzję... Nie dlatego, aby Was zachęcić do przeczytania tej książki, bo jestem pewna, że ją znacie i kochacie jak ja.
To będzie recenzja z doznań, z kolejnych odkryć.
Koń rasy Morgan - https://simplymarvelous.wordpress.com/ |
I okraszona kapiącymi łzami, bo nie da się inaczej, obojętniej....
Cisza wypełniająca dom również była inna, oczekująca, niczym przerwa pomiędzy zaczerpnięciem powietrza a wypowiedzeniem słów."
Uwielbiam tę książkę, uwielbiam film (właśnie obejrzałam). Odnajduję tu spokój, ukojenie. Wszystko jest takie, jak być powinno: proste, czyste.
http://wikitravel.org/en/Rocky_Mountains_(United_States_of_America) |
Wpływ na miłość do tej lektury ma też moje marzenie - mieszkać gdzieś tam, w Górach Skalistych, na jakimś ranczo, albo farmie. Wieść proste życie, ciężkie życie. ech...
Czytając tę książkę wcześniej, jako młoda dziewczyna, skupiałam się bardziej na Grace, bo ona wiekowo była mi bliższa. "Zaglądałam" w jej psychikę, odczucia, emocje. Czułam jej ból i młodzieńczy bunt.
Grace, nastolatka okaleczona po wypadku, mająca wyrzuty sumienia, ogarnięta przez strach i lęk i uparta w stosunkach z matką.
A przecież kocha i szanuję matkę. Ba, jest z niej dumna. Z tego kim jest i co osiągnęła.
"Są rzeczy, których inni ludzie nigdy nie potrafią zrozumieć, pomyślała. Zawsze musiało być w tę albo w tę, a to było bardziej skomplikowane. Była dumna ze swojej matki, do licha. Chociaż nawet nie przyszłoby jej do głowy, żeby jej to powiedzieć. Annie była taka, jaką ona sama chciała być, gdy dorośnie. (...) rzecz tylko w tym, iż Annie była, no taka pewna siebie we wszystkim. Taka radykalna i zdecydowana. Prowokowało to do walki, nawet, gdy się czlowiek z nią zgadzał."
Dzisiaj, jako dojrzała kobieta, matka dorosłych synów, odnalazłam w książce piękną matczyną miłość i pogmatwane, ale szczere relacje matki i córki.
No właśnie, piękne relacje, ale jakie trudne dla obu stron.
Annie, matka, żona, redaktor naczelna czasopisma. Kobieta pewna siebie, przedsiębiorcza, odważna, o silnej osobowości.
I delikatna, wylękniona po wypadku Grace, bardziej córeczka tatusia, niż mamy.
Determinacja Annie, właśnie jej pewność siebie powoduje, że i koń i dziewczynka dochodzą po wypadku do siebie. Annie czuła, że stawiając na nogi Pielgrzyma, postawi do pionu i własną córkę.
Pomaga jej w tym zaklinacz koni, czyli fachowiec od psychiki zwierząt.
I tu pojawia się dla mnie kolejny wątek, który wcześniej był banalny, a teraz urasta do rangi "MEGA".
Romans, nie to nie romans, to miłość, która rodzi się między Annie a Tomem.
"Czasami tam, gdzie nie ma już nadziei, wystarczy jedna mała iskierka, aby rozniecić ogień."
Niewiele jest tu opisów miłości, namiętności, ale wiecie co - "Pięćdziesiąt twarzy Graya" może się schować do lamusa.
Ukazana tu erotyka bardziej do mnie przemawia, jest dla mnie bardziej zmysłowa, prawdziwa.
To tu, przy tych fragmentach nasza wyobraźnia płata nam figielki. Serce łomoce, a dusza rwie się do takiej! miłości i namiętności. Czysta, prosta, piękna, bez wyuzdania i chamstwa. Taka prawdziwa, na jaką się czeka i czeka..
"Dlaczego po prostu nie chwycił jej w ramiona? Czuł, że ona tego pragnie, więc czemu?Odkąd to był taki cholernie przyzwoity w tych sprawach? Aż do tej pory traktował ten obszar swojego życia w myśl prostego założenia, że jeśli mężczyzna i kobieta czują do siebie to samo, powinni zamienić to w czyn."
"Chciała do niego podbiec, lecz stwierdziła, że nie może się poruszyć, a on domyślił się tego i odłożywszy kapelusz na maskę samochodu, podszedł do niej. Patrząc, jak się zbliża, przestraszyła się, iż to wszystko, co tryska w niej, porwie ją i zmiecie, zanim on do niej dotrze. Żeby tak się nie stało, wyciągnęła do niego ręce niczym tonąca dusza, a on wszedł w krąg jej ramion, otoczył ją swoimi i trzymał, i była uratowana."
Pięknie napisana recenzja.
OdpowiedzUsuńNiezwykle pięknie piszesz. Masz talent a wszystko o czym napisałaś zachęca do przeczytania tej książki. Może miałabyś ochotę na wymiankę? Może któraś z moich książek wystawionych na kiermaszu w ostatnim poście by Cię zainteresowała? Pozdrawiam ciepło:))
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń