niedziela, 29 grudnia 2024

Andrzej Sapkowski - Rozdroże kruków. Wiedźmin

 Na prezent gwiazdkowy zakupiłam nową książkę Andrzeja Sapkowskiego "Rozdroże kruków. Wiedźmin". Zadowolona przyjechałam do domu. Na szczęście wieczorem przeglądając książkę i jak zawsze wąchając kartki,  zauważyłam, że książka ma defekt. Wydaje się, że wydawnictwo  "SuperNowa" chciało bardzo szybko zarobić pieniądze, że pośpieszyło się zbytnio z wydaniem egzemplarzy. 

Nie tylko nie poinformowało czytelników o tym, że będą różne wersje książki: dla kolekcjonerów,  w twardej okładce, ale też wydanie książki pod względem technicznym mówiąc delikatnie, odbiega od norm. 

Kupiłam książkę wybrakowaną, gdzie aż 10 kartek, czyli 20 stron było wklejone do góry nogami i ucięte. Czyli to, co miało być na górze, było na dole strony. Dodatkowo jeszcze był ucięty tekst, więc nie można było przeczytać.

Zmuszona byłam pojechać jeszcze raz do Empiku i książkę wymienić. Wątpię, aby tylko w jednym egzemplarzu wystąpił taki błąd, więc uprzedzam Was - sprawdzajcie swoje egzemplarze.

Ok, w nowej książce już było dobrze. Wszystkie kartki włożone jak trzeba, ale... No właśnie, to ale. Znów jest coś nie tak. Kartki są tak wpięte, wklejone, że są pogniecione. Może zrobię zdjęcie i wam wstawię. Ja rozumiem, że wydawnictwo chciało na gwiazdkę sprawić fanom Wiedźmina niespodziankę i książkę już dać na półki sklepowe, ale proszę Państwa nie tędy droga. My chcemy też jakości. Tym bardziej że ta książka kosztowała 66 zł, a to nie jest mały koszt.

  

To tyle spraw technicznych dotyczących książki pod względem jej wydania. Oczywiście kupiłam książkę w miękkiej okładce, bo na razie innych nie było. Wszystkie wydania "Wiedźmina" które kupiłam do tej pory miałam w takich okładkach, więc to nie jest jakiś problem.


Co się tyczy z samej książki, czyli treści.  Czego się spodziewałam, a co otrzymałam. Spodziewałam się ciekawej książki. Fabuły, z której dowiedziałabym się jak najwięcej o wiedźminie, o Geralcie, który był młodzieniaszkiem i zaczynał swój fach wiedźmiński. I trochę się rozczarowałam. 
Jest kilka przygód, opowieści o Geraldzie na podstawie których autor stworzył część kolejną część książki, ale..
Miałam nadzieję, że tych wiadomości, informacji, przygód będzie trochę więcej. 
I sama końcówka książki. No ludzie...

I tutaj dla tych, co jeszcze nie czytali książki, to może przeczytajcie mój wpis potem.
A dla tych, co już czytali,  pytanie czy się ze mną zgodzicie czy nie.
Gerard jakiś czas leczył rany pod opieką sióstr w klasztorze.  Dokładnie to z pół roku. Opuścił mury Melitele, żeby dopaść tych, co jego, i nie tylko, tak urządzili. I te dopadanie zbójców odbyło się na zaledwie trzech kartkach. Całe długie szukanie,  porachunki - rach ciach, ciach. Na kliku stronach. Trochę słabe.
 Jeśli  autor rozwinąłby jak ich szukał, jakie przygody go po drodze spotkały, z jakimi potworami walczył, może by mnie to przekonało. Jednak takie szybkie rozwiązanie problemu,  żeby skończyć książkę trzech kartkach, hmm trochę słabe.

Tak więc spodziewałam się czegoś lepszego. I takie mam skojarzenie z YouTubem.  Czasem pojawiają się takie filmiki - czego się spodziewałeś, a co dostałeś - zakupy na AliExpress. ha ha lub Instagram a rzeczywistość.

Może się mylę, ale to jest mój blog i moja opinia. Chciałam czegoś więcej, a dostałam to, co dostałam. 

Zauważyłam, że nie wstawiłam na bloga pozostałych części "Wiedźmina", a przeczytałam już z rok temu. Pewnie wrócę jeszcze raz do czytania. "Władcy pierścienia" też nie dodałam?? oj oj....
Muszę nadrobić recenzje, bo ich troszkę mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz