piątek, 21 sierpnia 2015
John Irving - Małżeństwo wagi półśredniej
***
Tytuł oryginału: The 158-pound Marriage
Tłumaczenie: Julita Wroniak
Wydawnictwo: Marabut, Gdańsk 1996
***
Zaczyna się fantastycznie. Tak jak lubię.
Koniec II wojny światowej. Mała wioska Eichbuehl w Austrii.
Pewna kobieta chroni własną córkę przed śmiercią, przed gwałtem, przed Niemcami, przed Rosjanami i Bóg wie, przed czym jeszcze w krowich trzewiach.
Dziewczynka spędza tam dwa dni i dwie noce, oglądając w oborze wiele okrucieństw. Nie pisnęła ani słowem.
Tą dziewczynką jest Anna Agati Thalhammer, zwana Uczką (zrusyfikowane zdrobnienie określające cielaka).
"Takie imię nadano dziewczynce, która wypadła z brzucha krowy. Naturalnie, trzydziestokilkuletnia kobieta w żadnym wypadku nie jest już uczką, dlatego zacząłem do niej mówić Ucz.
Opowieść o życiu ucz, wspomnienia jej męża są wspaniałe. Mąż - pisarz książek historycznych.
"Lojalność Ucz jest jej siłą, a zarazem piętą achillesową. Kogo kocha, temu bezgranicznie ufa. Jeśli obdarzy kogoś miłością, wówczas gotowa jest na wszystko przystać i wszystko cierpliwie znosić."
W książce pojawiają się dwie kolejne, ważne postacie: Severin Winter i jego późniejsza żona Edith Fuller.
I poza tymi wojennymi wspomnieniami, poza tym przepięknym początkiem - nic ciekawego się w tej książce nie dzieje.
Powiem krótko: przestałam czytać zmęczona, przekartkowałam w poszukiwaniu sensu, treści i...nie znalazłam już niczego.
Z tyłu, na okładce książki czytamy: "Gmatwanina seksu, zdrady, perwersji i tęsknoty za utraconym uczuciem staje się częścią miłosnych zmagań dwóch par małżeńskich."
Gdzie oni w książce doszukali się perwersji???
Zdrada?
Dla mnie zdrada kojarzy się z tajemnicą, aby osoba zdradzana nie dowiedziała się o tym. Dla zdradzającego to dreszczyk emocji i wyższy poziom endorfinek.
A tu następuję jedynie wymiana żon, za obopólną zgodą i przyzwolenie. E tam... pokiełbasiło im się w głowach chyba z nudów. Kurcze, a może to właśnie jest ta perwersja??
Nie pytajcie się mnie o czym jest ta książka. Powiem, że nudna, urażę pisarza i tych, którym się podobała. Powiem, że świetna urażę siebie i skłamię.
Ja niczego z niej nie wyniosłam - oprócz opisów wojennych. To kolejne "dzieło" u mnie na półce z wielkim minusem. Jeśli ktoś ma ochotę na książkę, oddam, niech mi w domku kurzu nie zbiera.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj tam, oj tam, na pewno nie jest taka zła :-)Może się skusze aby przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńZatem pewnie nie sięgnę po nią, bo ci ufam chociaż mamy różne gusta. A dla mnie najgorszą książką jaką przeczytałam było "kaktus w sercu" potem podobno film był o tym i jedno i drugie to jakaś tania propaganda żeby ktoś znany zarobił i się wybił.
OdpowiedzUsuńWiesz, czasem bywa tak, że to nie jest TEN czas na TĘ książkę. Dopiero w innych okolicznościach, po innych doświadczeniach i w innym momencie życia może okazać się ciekawa. Dopiero za tym drugim podejściem. Więc może nie skreślaj jej a sięgnij po nią za kilka lat:)))
OdpowiedzUsuń