środa, 4 stycznia 2023

Co czytałam, gdy zaniedbywałam bloga

Działo się tak wiele przez te dwa lata i tak wiele różnych książek przeszło przez moje ręce, że trzeba to jakoś usystematyzować.
Wiele z tych książek to literatura fachowa, bo ostatnie dwa lata to kolejna szkoła, tym razem podyplomowa na terapeutę zajęciowego. Więc jak zauważyliście książki z tej dziedziny wskoczyły do mojej biblioteczki.
A jeśli tylko można było kupić taniej, to szalałam. Książki dla seniorów, młodzieży, dzieci. A także różnego rodzaju gry. I  teraz stoją pięknie ułożone na półce i czekają, być może kiedyś skorzystam z nich, ale na razie praca terapeuty zajęciowego  odeszła w zapomnienia. W moim mieście - jakby się zmówili - brak ofert pracy.  A żyć trzeba, rachunki płacić, więc inna praca, ale czytać w niej też trzeba, tylko że kodeksy, ustawy, rozporządzenia, postanowienia, wezwania. Ot ciekawostka taka przyrodnicza :))

Kolejna fascynacja i zakup wszystkich tomów to - "Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego. Nie miałam pojęcia, że tak mnie wciągnie ta seria. O matulu, przepadłam, łyknęłam je w kilka dni, ustanawiając chyba swój własny rekord oderwania od rzeczywistości. I podążając tym tropem skusiłam się, o ja nieszczęsna, na obejrzenie netflixowskiego.... za przeproszeniem gówna. Serio, nie miałam pojęcia, jak to jest oderwane od książki. I do dzisiejszego dnia, nie śpię po nocach, myśląc wciąż o tych  biednych kurtyzanach, ubranych zbyt licho na zimę w górach, które opuściły Kaer Morhen udając się pieszo do domu. Co z nimi drogi netflixie, no co?, bo zasnąć bym chciała, a nie martwić się o te biedne kobietki.
Nigdy więcej filmów.... nigdy więcej.

Książki pana J.R.R. Tolkiena stały w biblioteczce od dawna. W końcu kupiłam dla synów, niech czytają. I przeczytali, zapomnieli. A ja stara matka przypomniałam sobie o nich podczas odkurzania biblioteczki i tak se pomyślała:
- Łyknęłam Wiedźmina to i to dam radę. 
I dałam. I znów zachwyt mnie ogarnął. I znów realny świat stał się nijaki, bo ja w krainie baśni, czarów, magii. Nie dziwię się wielbicielom Hobbitonu, bo sama marzę teraz o takim domku-jamce, z okienkami jak  bulaje. Może by mi ktoś pozwolił zająć jakąś małą górkę, wzniesienie we Wrocławiu. Wycieczki będę wpuszczać, herbatką częstować. Panie prezydencie miasta,  jedna mała górka dla jednej małej kobietki. 

Na razie zakończę te moje perypetie książkowe, bo zmęczeni pewnie jesteście. A po takiej przerwie na blogu, to i na nowo przyzwyczaić się trzeba. Tyle wam jeszcze rzeknę, że znów zaczęłam bibliotekę odwiedzać, więc nie liczcie tu na pustki, czas zacząć pisać na poważnie.
Do miłego poczytania.
wasza niestrudzona - Elka


2 komentarze:

  1. Literatura tego typu raczej nie dla mnie, ale nie mówię nie, bo z wiekiem człowiekowi się zmienia. Super, że jesteś Elu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu nie zakładaj od razu, że nie dla ciebie. Ja wiele razy oceniałam książkę po tytule, okładce, tematyce. Założyłam sobie, że zanim wydam osąd zacznę czytać. Jeśli nie poczuję z książką emocji, więzi, najwyżej odłożę ja na półkę "na potem". Do niektórych książek musiałam dojrzeć emocjonalnie, nabrać doświadczenia i okazało się po latach, że to już całkiem inna książka. Książka, która ma mi wiele do zaoferowania.
      Do tych książek, z dzisiejszego posta, też podchodziłam z myślą, że to dla młodych ludzi, a tu bach.... miłość od pierwszych słów wpisanych na karty książki. Więc zerknij, a nuż poczujesz to samo.

      Usuń

dziękuję za komentarz