Przez ostatni czas przewinęło się wiele książek w moich dłoniach i żadna nie dostała zaszczytu, aby być przeczytana "od deski do deski". I to nie wina książek, ale mojego samopoczucia. Żadna nie była tą jedyną, nic się nie podobało. Jednak biegałam do biblioteki przynosząc kolejne pozycje. Powiedziałam dość. oddałam książki, nie wypożyczyłam żadnej. Nie ma weny do czytania, to nie ma! Trzeba przeczekać.
Aż tu masz.... leżą książki w mojej pracy i napis na kartce: "weź mnie przytul".
I przytuliłam. I sama się sobie dziwiłam, czemu te, czemu polskiej pisarki, przecież ja nie lubię.... nie.
I zaczęłam czytać. Kilka stron. Przerwa. Zastanowienie, czy czytać dalej. Kolejnych kilka stron.
Przyszła choroba, zapalenie oskrzeli, łóżko, kawa i...czytanie. Och jak mi dobrze, tzn. nie dobrze bo kaszlę okropnie, smarkam. Jednak dobrze, że czytam, bo wpadłam, zakochałam się w bohaterce, w jej życiu. I wtem - eureka, już wiem, pamiętam, zaskoczyłam. Jakieś urywki z serialu widziałam. Jednak dawno temu. Tam Joanna Brodzik. Sprawdziłam w necie kto, kogo grał.
Joanna Brodzik jako Gosia, Piotr Grabowski jako Konrad, Joanna Drozda jako Elwira - ci aktorzy byli według mnie dobrani dobrze. Jednak Janusza Lisowskiego, Sławka Maja - wyobrażałam sobie inaczej i wolę moje wyobrażenia.
Ok, ale ja miałam o książce.
Przypadła mi do gustu, jak to mówią lekka, łatwa i przyjemna. I naszła mnie ochota pracować w pensjonacie. oj tak, na emeryturze.
mam jeszcze "Miłość nad rozlewiskiem", ale czy czytać, i czy to po kolei? sprawdzę, dam znać.
Więc na złamane serce, na chorobę, na nudę - Kalicińska jest wporzo. :) I są tam najmądrzejsze słowa, które wypowiada niezawodna mama Gosi, Mama Basia.