A może po prostu nie sprzyja czas, zmęczenie.
Przedłużyłam wypożyczenie z biblioteki, bo może jednak zmobilizuję się.
A czytałam, że książka tylko na początku trochę "pogmatwana", a potem już nie można się od niej oderwać.
Cóż to wypożyczyłam?
Wzięłam z półki bibliotecznej, bo ...
Cobym nie napisała, o tej książce, to i tak będzie zbyt prosto, zbyt mało.
Cudowna opowieść, jak się okazało u mnie, na jedno zimowe popołudnie i wieczór.
Zofia Nałkowska znana mi dotąd jedynie z lektury szkolnej "Granica", "Medaliony".
Aż mi głupio, że nie chciałam poznać jej twórczości i życia. Chyba warto nadrobić zaległości.
Książka ta, wraz z wieloma innymi (a jednak już troszkę przetrzebionymi) książkami, leżała w szafce u rodziców.
Wpadła w moje ręce jako pierwsza z brzegu i... zachwyciła.
Językiem - Och jak pięknie kiedyś pisano i mówiono.
Opisami - zobaczyć te krajobrazy na żywo.
Psychologicznymi portretami postaci - samo życie, każda postać ms swoje własne jedyne i niepowtarzalne życie.
Nałkowska opisuje świat wokół siebie widziany oczami dziecka, nastolatki. Pokazuje nam skomplikowane losy swoich sąsiadów.
Kto, gdzie i kiedy wybudował Dom na Górce dowiecie się przechodząc na tę stronę:
http://muzeumnalkowskich.pl/z-historii-domu-nad-lakami/
A ja w tym czasie zmieniałam pracę, więc czasu na czytanie było tyle, co nic.
Nadrobimy w kolejnych miesiącach.